3 maja 1943 roku, Ukraińska Powstańcza Armia (UPA) oraz Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów (OUN-M/Melnykowcy) dokonali ataku na wieś Kuty na Wołyniu Atak nastąpił o godzinie 22:20 Ukraińcy zaatakowali wieś od północy. Napastnicy obrabowali domy na skraju wsi poczym rozpoczęli ostrzał centrum pociskami zapalającymi. We wsi znajdowała się samoobrona, która rozpoczęła celny ostrzał, co uniemożliwiło Ukraińcom sforsowanie umocnień.
O godzinie 3:30 napastnicy odstąpili. Nikt z obrońców wsi oraz ludności, która uciekła do centrum nie zginął. Ludzie, którzy nie posłuchali rozkazów samoobrony i pozostali w zagrożonych miejscach zostali zakłuci nożami i bagnetami, łącznie podczas ataku zamordowano co najmniej 53 osoby. Napadu dokonały bojówki UPA pod dowództwem Iwana Kłymyszyna „Kruka” i bojówki OUN-M Mykoły Nedweźkiego „Chrona”.

Jan Jasiński : Urodziłem się w 1939 r. we wsi Kąty, pow. Krzemieniec. Na początku 1943 r. do mieszkańców wsi zaczęły dochodzić wieści o masowych mordach gwałtach, grabieżach i pożarach w okolicznych miejscowościach dokonywanych przez banderowców i bandy UPA. Miejscowy ksiądz i kilku mężczyzn – mieszkańców Kątów – postanowili zorganizować samoobronę wykorzystując do tego celu budynek kościoła i szkoły dla ochrony kobiet i dzieci całej parafii przed ukraińską rzezią. W wielkiej tajemnicy z trudem zdobyto kilka sztuk broni i amunicji. W w/w budynkach zamurowano okna, zabezpieczono drzwi, wyklejono gliną łatwopalne części budynków. Ponieważ napady na polskie wsie odbywały się głównie nocą, dlatego już na początku kwietnia 1943 r. postanowiono, że każdą noc kobiety z dziećmi będą spędzać w chronionych budynkach.

W dzień wszyscy wracali do swoich gospodarstw. Dzień 3 maja 1943 r. był dniem ostatnim dla mieszkańców wsi Kąty. W nocy nastąpił atak band ukraińskich. Rozpoczęto najpierw grabić, potem palić wszystkie budynki polskich rodzin, a w końcu napadli na budynki, w których schronili się mieszkańcy kilku wsi. Dzięki wielkiemu męstwu obrońców, Ukraińcom nie udało się do rana przełamać oporu Polaków. Tak uratowało się około dwóch tysięcy mieszkańców, w tym wiele dzieci. Nie było jednak już do czego wracać, zamiast budynków, dobytku i inwentarza zostały tylko dymiące pogorzeliska. Zniszczenia budynków, w których chronili się mieszkańcy i brak amunicji nie dawały szansy na dalszą skuteczną obronę. Żeby ratować życie mieszkańców i nie dać szansy Ukraińcom dokończyć rzezi następnej nocy (bo tak zawsze robili wracając), wszyscy wyrazili zgodę na pieszą wędrówkę zorganizowaną kolumną do Krzemieńca. Nie wiem, jak to wytłumaczyć, byłem czteroletnim dzieckiem, że Niemcy dali nam swoją ochronę i wyposażyli polskich mężczyzn w broń dla obrony maszerujących przed ewentualnymi atakami band ukraińskich. Po dwóch dniach z przerwą nocną w Szumsku dotarliśmy do Krzemieńca. Rozmieszczono nas w różnych budynkach, dużo było wolnych po wcześniej wymordowanych Żydach. Uratowaliśmy życie, nie mieliśmy jednak środków do życia: jedzenia, pieniędzy, odzieży, rodzice pracy, żadnych dokumentów tożsamości ani dokumentów posiadania gospodarstwa itp. (...) Konsekwencją życia w głodzie w brudzie była epidemia tyfusu, na który jedna z moich sióstr zmarła. Ponieważ Mordy na Wołyniu szerzyły się coraz bardziej i coraz więcej ludzi przybywało do Krzemieńca potrzebujących pomocy, postanowiono znowu przy pomocy Niemców zorganizować transport dzieci do Krakowa. Do pierwszego transportu samochodowego zabrano dzieci wymagające szybkiej pomocy. W ten sposób już w pierwszym transporcie dotarłem z mamą i rodzeństwem do Krakowa. Mimo okupacji w Krakowie działała Rada Główna Opiekuńcza, która zleciła pani Klimaszewskiej nauczycielce Uniwersytetu jagiellońskiego zorganizowanie Domu Dziecka w Piaskowej Skale. Tam przebywaliśmy aż do wyzwolenia. Nikt nie zapewniał dla Domu Dziecka dostaw żywności, opału itp. Byliśmy jednak daleko od mordów band ukraińskich. Ojciec w Krzemieńcu został wcielony do II Dywizji Wojska Polskiego i walczył z Niemcami o Warszawę, Bydgoszcz, Wał Pomorski i Kołobrzeg. Po wojnie jeszcze jako żołnierz walczył z bandami UPA na Rzeszowszczyźnie.(  )

Feliks Jasiński  z Kąt  pow. Krzemieniec,  wspomina: .  O godzinie 23,20 we wtorek usłyszeliśmy strzały karabinowe naszych straży i zobaczyliśmy błyski kolorowych rakiet napastników. Kosynierzy cofnęli się do budynków. Widzieli napastników atakujących wieś. Wybuchły pożary, kule przelatywały i uderzały w obronne budynki.  (…) Napastnicy kryli za ścianami budynków i strzelali. Rabowali co się dało w opuszczonych domach i stopniowo podpalali je. Ogień posuwał się z dwóch stron do środka wsi. Ze strychów w budynkach widziało się morze ognia. Paliło się około 500 zabudowań z ogólnej ilości około 620. Paliły się Kątki (ulice), Łag, Zarzeczka, Środek, Iserniańska. Jedynie Kątek Stachury i część budynków na futorach ocalały. Ocalało też kilkanaście domów z zasięgu obrony. (…) Bitwa trwała do godziny 3,30. Po tym czasie zorientowaliśmy się, że oni nas nie zdobędą. Raptem wszystko ucichło. Cofający się bandyci w stronę Suraża i Sadek palili domy na futorach. Ponad dwa tysiące ludzi odetchnęło. Zrobił się jasny dzień, napastników nie było. Ludzie wyszli z ukrycia i rozbiegli się patrzeć na pogorzeliska. Swąd dopalających się koni, krów, świń był bardzo silny. Konie i krowy z popalonymi  bokami latały jak szalone, popieczone ryczały, rżały i kwiczały, wzywając ludzkiej pomocy, ale ratunku nie było. Zaczęli nadchodzić ludzie, którzy przesiedzieli tę noc na łąkach i bagnach w krzakach. Niektórzy nawet leżeli w wodzie przez całą noc, bojąc się by ich nie dostrzeżono w blasku ognia. W obrębie obrony nikt nie zginął, a z tych którzy chowali się poza obrębem zginęło 18 osób. W mieszkaniu A. Kucharskiego zamordowano 4 osoby, w tym niemowlę. Zginęły staruszki Tomaszewskie, trzech młodych mężczyzn z Pikulskiego, którzy chowali się w budynkach ukraińskich. Byli to bracia Zielińscy zabici bagnetami. Resztę zamordowano nożami i bagnetami. Sparaliżowanego staruszka Holca wyciągnięto z domu i zabito.

 Wg IPN:  3.05.1943 – Kąty/Kuty (pow. Krzemieniec) – 54 zabitych (W dniu 3 lub 4 maja 1943 r. o godz. 22 bojówki UPA banderowców Iwana Kłymyszyna Kruka i melnykowców Mykoły Nedweźkiego Chrona dokonały wspólnego ataku na polską wieś Kąty/Kuty. Zamordowani zostali ci Polacy, którzy nie dostosowali się do poleceń polskiej samoobrony i pozostali w domach lub w kryjówkach poza wsią. Dokładnej liczby ofiar nie ustalono a z nazwiska znane są 54 ofiary 

1) https://historykon.pl/3-maja-1943-roku-ukrainska-powstancza-armia-upa-oraz-organizacja-ukrainskich-nacjonalistow-oun-mmelnykowcy-dokonali-ataku-na-wies-kuty-na-wolyniu/

2)  Agnieszka Romanowicz " Jan Jasiński z Nowego: - Przeżyłem wołyńską rzeź, bo pomogli mi Niemcy " https://pomorska.pl/jan-jasinski-z-nowego-przezylem-wolynska-rzez-bo-pomogli-mi-niemcy/ar/11842895

3) Feliks Jasiński : „Kronika Losy Polaków Parafii Kąty Powiatu Krzemienieckiego, Województwa Wołyńskiego W latach 1939-1945” 

4) https://zbrodniawolynska.pl/zw1/form/r38753863835687,Zbrodnia-w-m-KatyKuty-w-dniu-3-lub-4-maja-1943-r.html )


GTranslate

Włamanie do serwisu

Strona odtworzona po ataku hakerskim. W przypadku dostrzeżenia braków i niespójności z poprzednią zawartością serwisu oraz w celu zgłoszenia ew. uwag prosimy o kontakt z nami.

Wołyń naszych przodków

wp2.jpg

PAMIĘTAJ PAMIĘTAĆ

Czytaj także

 

 

Rzeź Wołyńska

lud18.jpg

Szukaj w serwisie

Gościmy

Odwiedza nas 417 gości oraz 0 użytkowników.

Statystyki

Odsłon artykułów:
14660215