Mieszkający w Nowej Soli Franciszek Przytomski w czasie tej okrutnej zbrodni stracił osiemnastu członków rodziny. Widział rozszarpane kulami ciała, kałuży krwi, w których leżeli jego najbliżsi. Przeżył piekło, a jego obraz siedzi w nim głęboko do dziś. […] Dzieciństwo spędził w Daniłówce (gm. Antonowice, powiat Krzemieniec). Z całą rodziną mieszkał w domu na wzgórzu, w scenerii prawie bajkowej, a nie zapominajmy, że trwała wojna. […] Od roku 1943, kiedy rozegrała się ta tragedia, minęły dziesiątki lat, ale gdy pan Franciszek o tym opowiada, łzy ciurkiem lecą po policzkach, łamie mu się głos…..
[…]Pewnej mroźnej nocy dom ciotki Krasickiej został otoczony przez banderowców. Grożąc podpaleniem nakazano jego otwarcie. - Mój kuzyn Staszek widząc zagrożenie wyskoczył przez okno do ogrodu w samej bieliźnie. Tam go pojmano i uprowadzono ponad cztery kilometry do lasu, po czym włożono mu pistolet do ust i okrutnie rozstrzelano – mówi drżącym głosem 80-latek. […] Poranek 13 maja 1943 r. nie był taki, jak poprzednie dni. W powietrzu unosiło się coś niedobrego, „tak jakby miała nadejść jakaś groza lub trzęsienie ziemi” […] Był z siostrą na pastwisku, blisko zgliszczy domu swojej cioci, gdzie pasły się krowy. Nastoletnie kuzynki przyniosły śniadanie. W godzinach południowych wyłonił się z lasu powóz konny, a na nim kilku mężczyzn uzbrojonych w karabiny. […] Mama widząc bandziorów powiedziała do ojca, żebyśmy uciekali. [….] Jego matka z dwójką braci uciekła do lasu. […] Po niedługim czasie usłyszeliśmy dosyć głośne, pojedyncze strzały z karabinu. Gdy nastała dłuższa cisza, zeszliśmy z góry w kierunku domu. Naprzeciw ogrodu, na drodze, ujrzeliśmy coś strasznego. Zakręciło się nam w głowach, a w sercu poczuliśmy ból i ucisk. Ogarnęła nas rozpacz. W kałuży krwi leżały bezwładnie ciała naszych rodzin i sąsiadów. Ciotka Krasicka była poważnie ranna w klatkę piersiową. Zdołała jeszcze w przytomności opowiedzieć nam o zbrodni, jakiej dopuścili się ukraińscy banderowcy – głos F. Przytomskiego się łamie. Zamordowani zostali: ojciec pan Franciszka, 16-letnia siostra, 3-letni brat, dwaj ojca bracia z rodzinami, a pod wieczór zmarła ciotka Krasicka. Egzekucji dokonał Ukrainiec, który rozstrzeliwał ich pojedynczo. - Pierwsza kula ugodziła siostrę w głowę, która została rozszarpana przez pocisk, zaś prawa noga naderwana przy podudziu. Siostra trzymała na ręku 3-letniego braciszka Andrzeja. Następna kula ugodziła go w skroń, a ojcu przeszyła serce, głowę i stopę. To był okropny i przerażający widok... – płacze F. Przytomski. Weszli do domu, gdzie zastali 6-letniego Adasia, brata pana Franciszka, który błąkał się po domu. Ominęła go kula, bo spał u góry na zapleczu pieca chlebowego, na którym było legowisko. W ogrodzie Przytomskich rosły duże lipowe drzewa, przy których zostały wykopane trzy mogiły. W jedną złożono ciała ojca pana Franciszka – Stanisława oraz siostrę, brata i ciotkę. W dwie kolejne ciała pozostałych. Zwłoki zostały złożone bez jakichkolwiek trumien i desek. Zostały tylko przykryte nakryciem z łóżek i zasypane piaskiem. Po tej tragedii członkowie rodziny pana Franciszka, których los oszczędził, siedzieli z matką przez trzy dni w gęstym zagajniku sosnowym. - Trzeciego dnia w godzinach popołudniowych usłyszeliśmy gwar, jakby to była nagonka na dziką zwierzynę. Matka zrozumiała, że chodzi o pozostałą część naszej rodziny. […] Po tych wydarzeniach zdecydowali, że muszą uciekać. Szli nocą przez lasy i pola do Białej Krynicy, do znajomych……….
Fragment art. „Franciszek Przytomski przeżył piekło na ziemi”.
Więcej na: http://tygodnikkrag.pl/cms/index.php/artykuy/nowa-sol/94-ludzie/10895-franciszek-przytomski-przey-pieko-na-ziemi
Wstawił: Bogusław Szarwiło