Jak i dlaczego powstała 27 Wołynska Dywizji Piechoty AK?
- Szczegóły
- Bogusław Szarwiło
- Kategoria: Publikacje
- Odsłony: 2585
Gdzie było AK jak OUN-UPA mordowało Polaków na Wołyniu? Dlaczego Polskie Państwo Podziemne dopuściło do rzezi ludności cywilnej? Dlaczego tak późno 27 WDP AK pojawiła się na Wołyniu, gdyby to było wcześniej to nie doszło by do wymordowania ludności polskiej? Takie i wiele innych zapytań znajdowałem przez lata w komentarzach do opisów tragicznych losów Polaków na ziemi wołyńskiej. Znajdowałem również i peany na temat 27 WDP AK, która jakoby powstała do walki z OUN- UPA. Jako potomek żołnierza tej dywizji, którego liczna rodzina również była w szeregach tej formacji, byłem zaskoczony nikłą wiedzą piszących nie tylko te komentarze, ale autorów artykułów starających się pozytywnie pisać o dywizji. Znam również przypadek, gdy jeden z byłych żołnierzy dywizji, będąc po 50 latach na Ukrainie podczas spotkania z byłym banderowcem, usłyszał, że Ukraińcy nie atakowali by Polaków gdyby 27 nie przyszła na Wołyń. Cytuję: " a po co ona tu przyszła na naszą ziemię?" To, że dziś Ukraińcy w pokrętny sposób piszą nową historię, zarzucając Polsce, że okupowała ich ziemię, to się nie dziwię, bo to wynika z ich pokrętnej polityki, ale, że państwo polskie przez lata pozostawiało białe karty narodowej historii to już zgroza. Dlatego nie tylko warto ale i należy wyjaśniać prawdę, 27 WDP AK z nikąd nie przyszła, ona powstała na wykrwawionej ziemi ojców i pradziadów polskich rodzin zamieszkałych na Wołyniu. Nie powstała by gdyby nie samoobrony zahartowane w boju z bandami OUN-UPA, z których wyłoniły się pierwsze oddziały partyzanckie AK. Tu też wyraźnie należy powiedzieć, że głównym zadaniem dywizji była realizacja postawionego zadania przez Polskie Państwo Podziemne zadań związanych z Akcją "Burza", czyli walka z Niemcami i nie dopuszczeniem do drugiej okupacji sowieckiej ziem II RP.
„Za szczo choczete nas pobyty? Szczo my wam zrobyły?”
- Szczegóły
- Stanisław Biskupski
- Kategoria: Publikacje
- Odsłony: 2530
Po wioskach bandy UPA zaczęły grasować coraz częściej. Na noc uciekałyśmy z domu, poniewierałyśmy się po zbożach-konopiach i przeróżnych zaroślach. Po takich nocnych okropnych męczarniach wracałyśmy do naszych mieszkań pod wielkim strachem, żeby się trochę pożywić i odpocząć. Niedaleki nasz sąsiad, Ukrainiec Iwan Szeremeta (wszyscy go nazywali Iwasyk) przyszedł do nas i oznajmił, że zrobił nam u siebie w stodole kryjówkę, w której możemy spać między owocami. Z tyłu od ogrodu wykombinował taką ruchomą deskę, że w każdej chwili można było ją uchylić i uciec. Był to bardzo dobry chłopak, taki niepozorny, mały jak na swój wiek. Między Ukraińcami udawał mało rozgarniętego, niby niczym się nie interesował, a w gruncie rzeczy łapał ich każde słowo i zdawał nam relację z tego, co się dzieje we wsi. To właśnie on pierwszy przyniósł nam wiadomość o tym, że bandyci szykują obławę na dzień 29 czerwca i wszystkich „Lachów” mają wybić. Naradziliśmy się z naszymi biednymi Polakami z Koszowa, co robić, gdzie i jak uciekać, żeby nie wpaść w ręce zbirów. Kilka rodzin polskich zdążyło jeszcze wyjechać do Skurcza, a dalej do Horochowa, gdzie były już organizowane polskie placówki obronne. My nie miałyśmy czym uciekać, bo bandyci nam już wcześniej wóz i konie zabrali. Rano wyłaziłyśmy z naszej kryjówki, kolejno z odstępami, żeby nas nie zauważono i żeby nie zdradzić, że Ukraińcy nas przechowują w swojej zagrodzie. Wszystkie cenniejsze rzeczy: kożuchy, buty, pierzyny, poduszki, lepsze ubrania zakopałyśmy, ale jak się okazało, szkoda było naszego trudu. Któregoś ranka stwierdziłyśmy, że wszystko zostało odkopane i zrabowane. Pewnego dnia patrzymy, podjeżdża pod naszą chałupinę bryka, na której siedzi kilku uzbrojonych bandziorów. Po krótkiej naradzie jeden dryblas zeskoczył z bryczki i kieruje się z pistoletem w ręku w naszą stronę. Struchlałyśmy ze strachu
KALENDARIUM LUDOBÓJSTWA ROK 1947
- Szczegóły
- Stanisław Żurek
- Kategoria: Publikacje
- Odsłony: 2710
Styczeń
1 stycznia:
W miasteczku Jarosław woj. rzeszowskie Ukraińcy zamordowali Dymitra Papaszę, pracownika gminy wiejskiej w Jarosławiu.
2 stycznia:
We wsi Kniażyce pow. Przemyśl: „2 stycznia w Kniażycach banderowcy, ubrani w mundury WP, uprowadzili Bazylego Kircię, którego następnie zamordowali. Bazyli Kircio (błędnie Kirtio), s. Michała i Józefy, l. 51, grekokatolik, Polak zamieszkały w Kniażycach, pow. przemyski. Podejrzany o współpracę z WP. Uprowadzony 2 I 1947 r. z domu w Kniażycach przez bojówkę SB-OUN, I Rejonu Nadrejonu „Chołodny Jar”, ubraną w mundury WP. Po przesłuchaniu został zlikwidowany przez banderowców. Mordu na B. Kirciu dokonano w Darowicach, w odległości ok. 200 m od domu. Odpowiedzialny za zabójstwo referent rejonowy W. Harabacz, ps. „Oracz”. (Andrzej Zapałowski: Granica w ogniu. Warszawa 2016, s. 188). Oraz: „NN żołnierz z pułku szkoleniowego KBW, ranny 2 I 1947 r. w czasie akcji w Kniażycach. Zmarł w szpitalu. Prawdopodobnie chodzi o Drajer Zdzisława, szer. KBW, s. Leona, który rzekomo poległ 4 I 1947 r. w Zalesiu”. (Artur Brożyniak, OBEP IPN Rzeszów; w: https://docplayer.pl/25771718-Artur-brozyniak-rzeszow-12-kwietnia-2016-r.html ).
3 stycznia:
We wsi Darowice pow. Przemyśl UPA zabiła żołnierza WP Józefa Walczaka.
My nie mieliśmy czym i dokąd uciekać
- Szczegóły
- Bogusław Szarwiło
- Kategoria: Publikacje
- Odsłony: 2220
[…] Po kilku dniach nastąpił napad na Pendyki z dwóch kierunków: od strony Pieniek i od północnej – lasu. W Pieńkach nikogo już nie było, bowiem duża część ludności, mając własne przygotowane konie i wozy, uciekła w kierunku zachodnim do lasu. Część schowała się w piwnicach domów, dużo ludności zginęło i leżało pomordowanych we wsi. Obie wsie płonęły. Ci, co schowali się w piwnicach, zginęli od uduszenia dymem. My nie mieliśmy czym i dokąd uciekać. Schowaliśmy się w kurniku, przybudówce do obory. W pewnej chwili słyszymy, że coś trzeszczy. Okazało się, że to płonie obora, w której jesteśmy ukryci. Ukraińcy otwierają wrota, wypuszczają bydło, świnie i kury. Raptem otwierają się drzwiczki kurnika i widzimy Ukraińca ze skierowaną do nas lufą. Mama odpycha lufę na bok i mówi po ukraińsku: „ne strilaj, my Ukrajinci” – a on odpowiada: „a czomu wy u Lachiw? pijdete do sotnyka”. Stanął na drodze i nas pilnuje. W tym czasie inni rabują, podpalają. Płoną ule z pszczołami, po wiosce chodzą krowy, świnie, kury. Mama ma przy sobie polskie dokumenty – rozrywa mufkę i wkłada do wewnątrz; może nie znajdą. W czasie, gdy my stoimy, widzimy jak zabijają staruszka i dziecko, i wrzucają do płonącego domu. Mama mówi po ukraińsku – ty nas pilnujesz, a tymczasem twoi koledzy nagrabią się dobra. Wtedy poprowadził nas w kierunku północnym do lasu, zatrzymał się przy bardziej okazałym domu, każe nam czekać. Nagle zjawia się staruszek Ukrainiec, mieszkający w tej wsi, podchodzi do nas, obejmuje mamę i woła po ukraińsku: kumoczka, a ty czomu wtikła z chaty? To nasi, Ukraińcy – i prowadzi nas. Widząc to, pilnujący nas Ukrainiec, pozostawia nas i idzie rabować jak inni. Staruszek ten żył w biedzie, żonę miał sparaliżowaną chodził po prośbie, zawsze kiedykolwiek był w Derażnem, przychodził do naszego mieszkania. Zawsze został nakarmiony, dostawał żywność na drogę oraz coś z odzieży. Był jedynym Ukraińcem mieszkającym w Pendykach.
Kalendarium ludobójstwa - GRUDZIEŃ 1946 oraz W ROKU 1946
- Szczegóły
- Stanisław Żurek
- Kategoria: Publikacje
- Odsłony: 2210
V noci od 1. do 2. prosince:
V obci Wołkowyja, poviat Lesko UPA zavraždila 15 Poláků, většinou žen a dětí.
3.prosince:
V obci Bezmiechowa Górna, poviat Lesko UPA zavraždil 3 Poláci: Edward Horniatkiewicz, policista, jeho snouben, Eugenia Derewecka, nar. v roce 1921 a Jurek Derewecki.
4.prosince:
V encompass Makowsko, poviat Jarosław UPA unnesl a zavraždil jednoho Poláka, vůdce vesnice.
V řezy Tuszków, Hrubieszów poviat : „4. prosince 1946 rezignoval Sznajder Jan, kterému stole 2 prasata." (Prof. Leszek S. Jankiewicz, PhD: Appendix ..., jak je uvedeno výše; řada - svazek 8).
7.prosince:
V obci Budomierz, district of Jaworów UPA zavraždila 2 vojáky z 34 velitelství WOP in Lubaczów, Mieczysław Orłowský, Simon, 23 a čet. Paweł Tatarczuk, věk 21 let (Ústav národní paměti Opole, 21. prosince 2018, pisovánajčka S 37.2013.Zi; rozhodnutí o zastavení šetření).
Cetynia Hołodowska, okres Lubaczów . (Ústav národní paměti Opole, 21. 12. 2018, pisová znčka S 37.2013.Zi; rozhodnutí o zastavení šetření.).
Ve vesnici Tyrawa Wołoska, Sanok poviat was zavražděn UPA, Józef Zadarko, 32.
Ve vesnici Werchrata, na panství Łużki, the period of the Lubaczów UPA zavraždil 7 Poláků, včetně 4členné rodiny, otec se 3 dětmi: dceru 15 a sons 14 a 1
„Ukraina! Priyszoł czas twojej własti”
- Szczegóły
- Bogusław Szarwiło
- Kategoria: Publikacje
- Odsłony: 2665
Raz przychodzi do nas Ukrainiec i mówi, że w sąsiedniej wsi będzie batiuszka, jakieś tam nabożeństwo. Do ojca mówi: „Żeby tylko twoje dziewczęta tam nie szły. To tylko dla Ukraińców”. Ojciec jak to ojciec pokrzyczał: Nie idźcie, nie idźcie. A my z cioteczną siostrą mówimy: Idziem zobaczyć, co też tam takiego będzie. Trzeba było iść przez las i trochę za lasem była wioska Horodno. My obydwie poszły, nikt w domu nic nie wiedział. Zachodzimy, tam masa ludzi. Jeziorko, koło jeziorka jakiś tam ołtarz zrobiony. Batiuszka już jest. A ludzi masa, furami ponajeżdżali z gdzieś z daleka. Stanęliśmy koło Ukrainki i słuchamy. Batiuszka modlił się. A ludzie, mężczyźni przeważnie, wszystkie coś w rękach mają. Ten ma siekierę, ten ma nóż, ten ma kosę, ten ma jakieś widły. Co oni będą z tym robić? Ten batiuszka modli się, obraca się do ludzi: „Ukraina! Priyszoł czas twojej własti”. Taką naukę im dawał i wreszcie mówi tak: „Bery kosu, bery nyż i na Lacha i ryż…” to znaczy żeby szli rżnąć tych Polaków. I my tak stoimy. Podchodzi do nas ukraiński chłopak, kolegował się kiedyś z moim bratem, taki Andriej. Podchodzi do nas i pyta: „Dziewczęta, co wy tutaj robicie? Uciekajcie. Jak ktoś pokaże, że wy Polki, to już do domu nie wrócicie”. […] […] pali się gdzieś, to Kąty, tam taka wioska była, tam tej nocy mordowali. […] Niedługo ucieka taki chłop, tam gdzie paliło się. Jego syn miał żonę z Kątów. Pojechali w gości z synem, jego żoną i dwójką ich dzieci do teścia i zostali na noc. To była niedziela [30 sierpnia 1943 r. – red.] i w nocy ich mordowali. Uciekł, jak zaczęli mordować, jak okrążyli wioskę. Ukrył się w kukurydzy. A syn schował się do mieszkania, to go związali i podpalili mieszkanie. Jego żona rzuciła na podwórku dzieci i pobiegła go rozwiązać. I on uciekł, żona jak go rozwiązała wyszła na podwórko, to oni uderzyli ją siekierą, ona upadła, to dzieci zaczęły piszczeć i płakać: mamo, mamo, mamo. To jakiś dwóch bulbachów przyszło i żywcem te dzieci powrzucało w ten ogień.